W tym momencie nie widzę juz niczego.
Another Fender child
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Niedługo masz maturę, niedługo masz maturę... powtarzam sobie z uporem maniaka ciągle od nowa. Niedługo masz egzamin i Delfa, niedługo stanie się coś, na co tak bardzo czekałaś. Wyniesiesz się. Najzwyczajniej w świecie spakujesz walizki i spierdolisz z tego miasta. Na pewno miasto? Tak bardzo chcę wierzyć w to, ze to tylko miasto. Pragnę by okazało się, ze to to miasto. Na boga, nie chcę nawet myśleć co by się stało, gdyby okazało się inaczej. Co szokujące odnajduję nawet ukojenie w corocznym świątecznym gównie, nie wiem dlaczego, winię ściśle wyznaczone granice tej "aglomeracji" za całe zło tego świata. Kazdy pociąg woła tęsknie i powoduje ścisk w gardle. Tak bardzo nie chcę tu teraz być. Jest tu wszystko czego tak bardzo nienawidzę, a jeszcze niedawno kochałam. Zdumiewające jak błyskawicznie zachodzą zmiany. Niedługo masz maturę, niedługo masz maturę... wiem, ze powinnam się skupić, ale w tym momencie zyję, ba! egzystuję tylko w oparciu o kołdrę i kubek herbaty, moje myśli wirują tylko wokół kolejnej liściastej mieszanki, którą wybiorę by zalać cały zal.
W tym momencie nie widzę juz niczego.
W tym momencie nie widzę juz niczego.
poniedziałek, 29 października 2012
Puff puff puf. Denerwuje mnie to, ze nie mam klawisza z. wszystko co z nim związane to super efekt ctrl+v. Przez co pisze mi się średnio, zwłaszcza, ze w moim nader kwiecistym sposobie wypowiadania się występuje cholernie duzo literki z! Co dalej? Denerwują mnie rzeczy. Rzeczy są mega do bani. Np... koszulki o matulu, nie jestem jakimś mega alternatywnym hipsterem, ani tym bardziej kimś zaborczym wobec mody, ale jak spadnie na mnie znów deszcz koszulek z Kurtem ( no offence, uwielbiam Nirvanę od początków mojego istnienia, genetycznie ) albo z Che to... no co no nic, po prostu mnie to denerwuje. Gdybym mogła sobie kupić wszystko co chcę, to pewnie kupiłabym sobie koszulkę z Lemem, albo Kingiem, albo jakąś brzydką, nieznaną, pokrzywioną mordą. Obiecuję, ze jezeli kogoś w takiej zobaczę, to go przytulę, no matter what. Denerwuje mnie jedzenie. Jadłabym jak koń, nie zwazając na to, ze niebawem chciałabym całkiem niewinnie kusić spręzystą łydką spod pięknej studniówkowej sukienki, merde. Denerwują mnie ludzie ale to juz temat na kompletnie inną rozprawę...
Niewazne. Herbata nowe łózko i brak myślenia.
środa, 24 października 2012
lymphomyosot
Wiedziałam, że tak to właśnie będzie. Nieważne, nieważne. Kiedyś dałabym się pokroić za takie dwa dni spędzone na robieniu dokładnie niczego, ale ostatnio jakoś mi to przeszkadza, ale jednak, nie da się ukryć, że "czynność" jest w tym przypadku jak najbardziej tylko i wyłącznie pozorna. Nie lubię nie robić nic kompletnie, ale udawanie, że robię już mi nie ujmuje. Bla bla bla. wiem. Opowieść porywająca jak zwierzenia przewodnika przy kolejnej partii fascynującego ceglanego murka. Pointa: zdać kierwonicowość przed końcem stycznia, wyleczyć się tak kompleksowo jak się tylko da, chodzić przy tym do przybytku ohydy i okrucieństwa, nie zwariować...
Z serii fascynujące i inne śmieci, w ten weekend przyjdzie obiekt, który wybawi mnie od 4 letniego spania ledwo nad poziomem podłogi, ariwederczi "boskie" materace
wtorek, 16 października 2012
cold cold cold
Od dawna już podejrzewam się o szczególną więź z kołdrą. Szczerze? nie znam innego człowieka, który prowadziłby kuchenno-pościelny tryb życia. Wstaję, jeżeli nie wstaję to siedzę w łóżku. Wracam- łóżko. Jem-łóżko. Piszę coś-łóżko, jakakolwiek inna randomowa czynność również wykonywana jest w łóżku. Nie ma w moim przypadku nic bardziej life-style'owego niż kołdra, poduszka i megahipterski kubek. Muszę też wspomnieć o dość na wyrost użytym wyrazie ŁÓŻKO- wychodzi na to, że moją przestrzenią życiową są dwa materace położone na podłodze. Nie wiem czy się chwalę, czy żalę. Wyrażając wagę moich stosunków z pościelą chciałam chyba podkreślić jak bardzo dopadła mnie jesień. Poranki ciemne jak espresso nie zachęcają do wczesnego rozpoczęcia dnia, albo rozpoczęcia go w ogóle. Jedyne o czym marzę codziennie to możliwość kompletnego olania życia na rzecz bezczynności. Zapowietrzony grzejnik nie obdarza mnie wystarczającą ilością ciepła, a wyjście po herbatę wydaje się być wyprawą na koniec świata. Po prostu chciałabym zapaść w sen zimowy, wyłączyć rzeczywistość, ograniczyć się tylko do siebie i zbioru puchu zamkniętego w poszewce w serduszka.
Wiem, że urodziłam się w złym miejscu.
poniedziałek, 15 października 2012
Twór czynietwór
Twór czynietwór? Jeszcze nie podjęłam dość ważnej decyzji dotyczącej tego czym ma być to miejsce. Szczerze? Nie mam pojęcia. Nie wiem czy powinnam się uzewnętrzniać, wylewać z siebie wszystkie spostrzeżenia na temat życia i śmierci, robić zdjęcia każdego jedzenia, które uda mi się robić (a czynię go ostatnio w niesamowitych ilościach) podając przepis i uważając się za Nigellę Lawson? Czy może prezentować nieudolne próby ubierania się w mało zasobnych Koszalińskich lumpeksach, nowe tusze do rzęs i rewolucyjne metody na podreperowanie rozdwojonych końcówek? Nie wiem, póki co mam do zaoferowania siebie. Często komiczną i nieudolną, zabawne jak kiedyś uwielbiałam uważać się za dystansowaną do życia osobę, której sarkazm wylewa się uszami. Mam do zaoferowania swoją historię i jeszcze nie do końca sprecyzowany aspekt życia. Mam do zaoferowania moje 153cm, które ma ochotę stworzyć coś, co być może nie będzie dla kogoś zwykłą stratą czasu.
sobota, 13 października 2012
lazy morning
Jest to zdecydowanie jeden tych dni, które wymagają rano sadzonego jajka i wielkiego kubka earl grey'a z cytryną i miodem. Jedynym moim celem dzisiaj to utrzymywanie w miarę komfortowej, stałej pozycji w odmętach pościeli w różowe serduszka. Mimo wszystko jestem sobie wdzięczna za wczoraj. Uwielbiam wiedzieć, że mam w kimś oparcie i tego doświadczać, mimo wszystko świat nie jest taki straszny, a nie wszystkie dziewczyny trzeba sprzątnąć w powierzchni ziemi. Z każdym rokiem jestem coraz bardziej zdziwiona zdarzeniami które zachodzą. Nie wiem czy wierzę w przeznaczenie, nie wiem czy w nie nie wierzę, ale jeżeli coś się dzieje, to chyba właśnie tak powinno być.
czwartek, 11 października 2012
niskie nie wysokie
Po cholerę dziecko znów jakiś bezlitosny pożeracz czasu, z którego będziesz się naśmiewać za pół roku? Po co? Chyba za bardzo boję się nie być. Próbuję utrwalić siebie jako byt w jakiejkolwiek- najlepiej jak najszerszej postaci. Internet jest znany jako szeroki, ja jako raczej wąska, mam nadzieję, że wymoszczę sobie na tyle wygodne gniazdko, żeby w nim zostać. Jeżeli ktoś będzie chciał tu zajrzeć, poświęcić swoje drogocenne minuty - miło mi. Jeżeli zajdzie potrzeba pisania po angielsku- zrobię to (chwalę się, chwalę się, chwalę się). Będzie tu o czymś i o niczym (choć to drugie znacznie częściej). Nie potrafię pisać, nie potrafię blogować- w "blogerskim" tego słowa znaczeniu. Nie jestem fashionistką, fotografem, modelką, kucharką, nie jestem też aktorką znanego serialu, youtube'ową piosenkarką, dziennikarką, ani w ogóle jakąś tam "Ą".
niska nie wysoka.
niska nie wysoka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)